
Bahar drżącymi dłońmi wybiera numer Kuzeya. Gdy tylko słyszy jego głos, mówi roztrzęsionym tonem:
– Przyjedź natychmiast… Twoja mama… zabiła Alpera. A moja chce wziąć winę na siebie!
– Co ty mówisz, Bahar?! – głos Kuzeya nagle staje się twardy i napięty. – Już jadę!
Zaraz po rozłączeniu gwałtownie wciska gaz. Silnik ryczy, a on zaczyna manewrować między samochodami, trąbiąc i łamiąc przepisy. Serce bije mu jak oszalałe. Słowa Bahar wciąż dźwięczą mu w uszach – jego matka, morderstwo? To nie mieści się w głowie. Musi się dowiedzieć, co się wydarzyło. Natychmiast.
Cavidan przytula Hulyę i Naciye, jakby żegnała się na zawsze. W jej oczach nie ma już strachu, tylko spokój osoby, która podjęła decyzję.
– Bahar jest pod twoją opieką – mówi cicho, stojąc naprzeciw Naciye i ściskając jej dłonie. – Zrób wszystko, by była szczęśliwa.
– Mamo, nie rób tego! – błaga Bahar zrozpaczonym głosem, rzucając się w ramiona matki. Obejmuje ją mocno, jakby siłą chciała ją zatrzymać. – Proszę cię, nie zostawiaj mnie…
– To wszystko wydarzyło się przez Silę – szepcze Cavidan. – A ja jestem jej matką. To moja wina. Ty już wycierpiałaś wystarczająco – zwraca się do Naciye. – Nie chcę, żebyś przeze mnie miała kłopoty. Przyznam się. Powiem, że to ja go zabiłam.
– Nie! Mamo, błagam! – krzyczy Bahar przez łzy. – Nie mam nikogo innego.
– Masz nas – mówi stanowczo Hulya. – Nie zostawimy cię samej.
– Mamo, proszę… nie odchodź…
Cavidan nie reaguje na błagania. Sięga po walizkę i chwyta za rączkę. Jest gotowa odejść.
– Cavidan… – mówi łamiącym się głosem Naciye. – Nie zapomnę twojego gestu do końca życia.
– Pani Naciye, zanim odejdę… Proszę, nie zapomnij wysłać mi zdjęcia. Tego, na którym Kuzey trzyma Bahar na rękach w sukni ślubnej…
Nagle drzwi otwierają się z hukiem. Do salonu wpada Kuzey.
– Co tu się dzieje?! – jego głos rozbrzmiewa gniewem i niedowierzaniem. Rzuca szybkie spojrzenia – z matki na Cavidan, z Cavidan na Naciye. – Mamo, zapytam tylko raz. – Zatrzymuje się. W jego oczach błyska coś niebezpiecznego. – Czy ty… zabiłaś Alpera?
Naciye spuszcza głowę, zaciska nerwowo dłonie. Milczy przez dłuższą chwilę, a potem mówi drżącym głosem:
– Poszłam za Cavidan… Spotkała się z Alperem. On wziął pieniądze… a potem mnie zauważył i podbiegł. W ręce trzymał nóż… Zaatakował mnie. Szarpaliśmy się, broniłam się… I wtedy nóż… sam się wbił. – Głos jej się łamie. – Synu… ten chłopak nie żyje. A ja… ja zostałam morderczynią.
– Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?! – wybucha Kuzey. – Dlaczego znowu wszystko sama dźwigasz?! Dlaczego w ogóle poszłaś za nim?!
– To przeze mnie – wtrąca cicho Cavidan. – Alper mnie szantażował. Chciał pieniędzy… groził, że jeśli mu nie zapłacę, skrzywdzi ciebie i Bahar. Nie miałam wyboru. Poszłam się z nim spotkać. Nie wiedziałam, że twoja mama mnie śledzi. Nie wiedziałam, że Alper ją zaatakuje.
– Brawo! – wykrzykuje Kuzey. – Gdyby Bahar do mnie nie zadzwoniła, niczego bym się nie dowiedział!
– Kuzey, przestań krzyczeć! – wtrąca Hulya stanowczo. – Mama jest już wystarczająco przerażona!
– Jeśli Alper nie żyje… muszę znaleźć Silę.
– Czy to na pewno najlepszy moment?! – pyta z niedowierzaniem Hulya.
– Sila wie, co się wydarzyło. Jest kluczem. Muszę ją odnaleźć.
– Wiem, gdzie jest – wtrąca Cavidan. – Jeszcze zanim przyszła pani Naciye… rozmawiałam z Alperem. Powiedział, że Sila go zostawiła. Całe dnie spędza teraz w barach, w kasynach, otoczona bogatymi mężczyznami. Wstyd mi to mówić. Nawet Bahar nic o tym nie powiedziałam.
Kuzey milknie. Przed oczami staje mu obraz Sili, tańczącej w klubie nocnym, otoczonej mężczyznami podczas prywatnej imprezy. Jego twarz wykrzywia złość. Nagle zaciska pięść i z całej siły uderza w ścianę. Krew zaczyna sączyć się z rozciętych kostek.
W domu Gonul rozlega się ciche pukanie do drzwi. Zeynep podchodzi i ostrożnie otwiera. Na progu stoi Cihan.
– Przyjechałem ci pomóc – mówi spokojnie, ale stanowczo. – Czy z twoją mamą wszystko w porządku?
– Posmarowałam jej plecy maścią, wzięła też lek przeciwbólowy. Jest lepiej, nie martw się – odpowiada, lekko się uśmiechając.
– Jeśli chcesz, możemy zabrać ją do szpitala. Nie powinno się tego lekceważyć.
Nagle w tle pojawia się Seda. Na widok brata nieruchomieje.
– Cihan? – pyta zaskoczona, a jej głos drży.
Cihan marszczy brwi, wyraźnie zirytowany jej obecnością. Zeynep zaskoczona spogląda raz na jednego, raz na drugiego.
– Znacie się? – pyta ostrożnie, czując, że coś jest nie tak.
– Nie… nie znam go – rzuca pośpiesznie Seda, unikając spojrzenia Zeynep.
– To skąd wiedziałaś, jak ma na imię?
– Twoja mama wspomniała to wcześniej. Pomyślałam, że to może być on… ten, którego nazywa bohaterem bez peleryny.
– Bohaterem? – powtarza Cihan, unosząc brwi. Choć próbuje brzmieć obojętnie, w jego głosie słychać napięcie.
– Tak cię nazywa ciocia Gonul – mówi Seda z wymuszonym uśmiechem.
– Wejdź, proszę – odzywa się Zeynep, robiąc krok w tył i otwierając drzwi szerzej.
Cihan przekracza próg. Mijając siostrę, rzuca jej chłodne, przeszywające spojrzenie – takie, które mówi wszystko. Jest wściekły, że znowu postąpiła po swojemu, narażając ich oboje na niebezpieczeństwo.
Seda wchodzi do kuchni po szklankę wody. Po chwili za nią wchodzi Cihan, cicho zamykając drzwi.
– Co ty tu robisz? Wynoś się stąd natychmiast – cedzi przez zęby, ledwo panując nad gniewem.
– Robię to, czego ty nie potrafiłeś – odpowiada cicho, ale z wyraźną złośliwością. – Ty wolisz opalać się w blasku jej spojrzeń, zamiast załatwiać to, co najważniejsze. Zapomniałeś o naszyjniku, zapomniałeś o rodzinie.
– Nie prowokuj mnie – ostrzega Cihan. – Naszyjnik jest u Egego. Nie wiem jeszcze, gdzie go ukrył, ale powiedziałem ci, że go znajdę.
– Tak, oczywiście. Tylko że mówisz to od tygodni.
– Wynoś się stąd. Co jeśli Zeynep cię rozpozna?
– Nie rozpozna. Tamtej nocy miałam perukę. Byłam brunetką. Nie jesteś jedynym, który potrafi działać w ukryciu. Skup się lepiej na zdobyciu tego, po co tu przyjechałeś.
– Zrobię to – mówi chłodno. Opróżnia szklankę jednym haustem i wychodzi, nie oglądając się za siebie.
Belkis i Feraye siedzą na werandzie w półcieniu, otulone wieczornym spokojem. Ich głosy są ciche, przytłumione ciężarem wspomnień. Tymczasem Melis, skulona w swoim pokoju, nasłuchuje przez elektroniczną nianię. W dłoniach ściska odbiornik – słowa kobiet docierają do niej wyraźnie, niczym szepty zza grobu.
– Ziemia na grobie musi dobrze osiąść – mówi Belkis łamiącym się głosem. – Inaczej nie postawią nagrobka. Feraye, ja tracę rozum… Czy matka powinna wybierać nagrobek dla swojej małej córeczki? Płaczę o wszystko, wystarczy jedno wspomnienie…
– Moja droga… – Feraye ujmuje jej dłoń, delikatnie ją ściskając. – To, co przeżyłaś, to więcej, niż może znieść jeden człowiek. To normalne, że jesteś rozbita. Ale może… powinnaś porozmawiać z kimś, z kimś, kto pomoże ci przejść przez ten ból?
– Feraye, spójrz na siebie. Ty też potrzebujesz pomocy. Przecież przeszłaś przez piekło. Rozmawiałaś z Bülentem? Czy Gonul mówiła prawdę?
– Dzwoniłam. Nie odebrał. Ege też próbował, bez skutku.
– Spróbuj jeszcze raz. Musisz poznać prawdę.
– A co to zmieni, Belkis? – westchnęła gorzko. – Kiedy myślę o tym, co zaszło między Gonul i Bülentem…
Melis wstrzymuje oddech. Jej brwi marszczą się gniewnie, dłonie zaciskają się mocniej na odbiorniku.
– Co? Co się między nimi wydarzyło? – szepcze do siebie przez zaciśnięte zęby.
– Pamiętasz, jak przyłapałam Zafera z tą dziewczyną? – mówi Belkis. – Miesiącami nie mogłam zapomnieć. Za każdym razem, gdy patrzyłam na nasze łóżko, widziałam ich ciała. Do dziś mnie mdli.
– A ja… – zaczyna Feraye, głos jej się łamie – Kiedy myślę o Bülencie… wszystkie piękne wspomnienia blakną. Pozostała tylko ta scena. Ten moment, gdy przyłapałam ich razem. Ich spojrzenia… ich bliskość.
Melis zaciska zęby, oczy zalewają jej łzy. Jej ojciec i matka Zeynep… Serce w niej zamienia się w kamień. Chciałaby krzyczeć. Rozszarpać Gonul na strzępy. Ją i jej córkę. Dwie kobiety, które zniszczyły całą ich rodzinę.
– Feraye, ostrzegałam cię – przypomina Belkis. – Mówiłam, że Gonul kręci się wokół twojego męża. I co? Przyłapałaś ich na całowaniu.
– Gdyby tylko o to chodziło… – szepcze Feraye z goryczą. – Ale są też słowa Gonul. Twierdzi, że to nie była jednostronna miłość. Że Bülent był w to zaangażowany tak samo jak ona.
– Skandal… – syczy Belkis, odsuwając dłonią powietrze, jakby próbowała odgonić samą myśl. – Skaza na honorze.
– Melis nie może się o tym dowiedzieć. To by ją zniszczyło.
– Jeśli się dowie, spali Gonul żywcem. Razem z jej domem i Zeynep.
Kamera zbliża się do Melis. Jej twarz drży, a usta ściśnięte są w cienką linię. Po policzku spływa łza, ale nie z bólu – z wściekłości. Oczy płoną dzikim ogniem. Złośliwe, destrukcyjne myśli buzują w jej głowie.
– To właśnie zamierzam zrobić – szepcze do siebie. – Spłoną wszystkie.
Cavidan i Bahar wchodzą do salonu. W środku czekają już Kuzey, jego matka i siostra. W powietrzu czuć napięcie, jakby każdy oddech mógł coś rozsypać.
– Jestem gotowa – mówi Cavidan, stając na środku pokoju. Jej głos jest spokojny, ale oczy pełne bólu. – Oddam się w ręce policji. Zeznam, że to ja zabiłam Alpera. Mam tylko jedną prośbę… – Podchodzi do Bahar i obejmuje ją drżącymi ramionami. – Nie zostawiajcie mojej córki. Błagam was.
W oczach Bahar zbierają się łzy. Kuzey spuszcza wzrok, po czym zaciska pięści tak mocno, że bieleją mu kostki.
– To się nie stanie – mówi twardo, głosem, który nie dopuszcza sprzeciwu. – Nikt nie zostawi Bahar. Ale też nikt nie ucieknie przed sprawiedliwością.
Robi pauzę. W pomieszczeniu zapada cisza, gęsta i ciężka jak ołów. Wszyscy wstrzymują oddech.
– Jeśli moja mama zrobiła coś złego… zapłaci za to. – Odwraca się w stronę kobiety, którą jeszcze przed chwilą nazywał ostoją. – Mamo, przygotuj się. Jedziemy na komisariat.
W oczach jego matki pojawia się przerażenie. Hulya chwyta ją za rękę, jakby chciała ją zatrzymać.
Kuzey jednak już zdecydował. Nie ma odwrotu.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 203. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.