
Irena (71 l.), emerytowana nauczycielka kochana przez dzieci. Jej mąż Tadeusz (77 l.) – były urzędnik, strażak, działacz OSP. Oboje zginęli w rodzinnym domu. Na pogrzebie płakała cała wieś.
Rodzinny horror. “Kamil wpadł w złe towarzystwo”
“Dlaczego?” To pytanie odbijało się od murów kościoła w Borecznie koło Ostródy (woj. warmińsko-mazurskie). Wśród kwiatów i zniczy, w dwóch urnach obok siebie, spoczęli Irena i Tadeusz. Małżeństwo, które przez całe życie pomagało innym, zginęło od ciosów własnego dziecka.
To była normalna rodzina. Spokojni, mili ludzie. Kamil zawsze był cichy, ale później wpadł w złe towarzystwo, pojawiły się używki… Nikt nie wierzył, że zdolny jest do takiego okrucieństwa.
– mówi naszemu reporterowi sąsiadka państwa M.
WARZECHA KONTRA BOCHEŃSKI: KACZYŃSKI ATAKUJE, MENTZEN ODPOWIADA – CO DALEJ NA PRAWICY?PauseUnmute
Remaining TimeÂ-42:20Fullscreen
Syn próbował uciekać. Wpadł po obławie
W poniedziałek (28 lipca) w środku nocy 28-letni Kamil rzucił się na matkę. Jeden cios w szyję okazał się śmiertelny. Obudzony mąż kobiety, Tadeusz próbował ją ratować, ale syn zaatakował i jego. Kilka ran kłutych, a jednak ojciec zdołał jeszcze zadzwonić po pomoc. Chwilę później umarł.
Kamil uciekł. Policjanci z trzech województw rozpoczęli poszukiwania. Z psami tropiącymi szukano go w lasach, blokowano drogi. Gigantyczna obława zakończyła się w powiecie goleniowskim. W aucie – ubrania i nóż ze śladami krwi. Podczas przesłuchania mówił bez emocji. – Wyjaśnienia podejrzanego są… fantastyczne. Będziemy badać jego poczytalność – powiedział prokurator rejonowy w Iławie Piotr Budziejewski.
Ostatnia droga Ireny i Tadeusza
W kościele na pogrzebie małżonków pojawiły się tłumy. Strażacy w galowych mundurach, nauczyciele, przyjaciele, sąsiedzi, rodzina. Nad urnami – krzyż i zdjęcia uśmiechniętej Ireny i poważnego Tadeusza. Prezbiterium tonęło w kwiatach, a ciszę przerywał tylko szloch.
Proboszcz mówił słowa, które rozdzierały serca:
Dlaczego? Nie na wszystko znajdujemy odpowiedź. Każdy z nas maluje obraz swojego życia i przyjdzie się z niego rozliczyć. Irena wychowywała pokolenia dzieci, Tadeusz przez 40 lat służył drugiemu człowiekowi. Oni też malowali obraz swojego życia. Dziś muszą pokazać go Bogu.
– mówił ksiądz.
Kazanie niosło też nutę nadziei.
Nikt nie ma prawa zabrać życia, które dał nam Pan Bóg. Ale tak jak Chrystus zmartwychwstał, nie ma możliwości, żeby Irena i Tadeusz nie zmartwychwstali. Nie ma takiej możliwości.
– powiedział duchowny.
Ksiądz wskazał na świecę paschału i dodał: Każdy z nas ma swoją drogę. Początek i koniec. Między nimi jest krzyż – to nasze życie. Pozwólmy Irenie i Tadeuszowi odejść do domu Ojca.
Co wiadomo o rodzinie, w której doszło do tragedii?
Rodzice późno go mieli, po pięćdziesiątce. Od dziecka był dziwny, zamknięty w sobie. Nie garnął się do pracy, a potem wpadł w złe towarzystwo. Jego kolega siedzi za śmiertelne pobicie. A teraz Kamil zrobił coś gorszego.
– mówi sąsiadka.
Po mszy kondukt przeszedł na cmentarz. Słońce paliło, wiatr poruszał wstążkami wieńców. Zdjęcia małżeństwa położone wśród bieli i czerwieni kwiatów, znicze, strażackie sztandary. Ludzie ściskali się w milczeniu, a gdy urny spoczęły w ziemi, nad grobem zapadła cisza.
Dla mnie każdy pogrzeb to rekolekcje. Ale dziś pytanie jest jedno: dokąd zmierzamy, Panie? Czy żyjemy dla Pana? Bo jeśli Chrystus zmartwychwstał, to i Irena, i Tadeusz zmartwychwstaną. W to musimy wierzyć… – mówił ksiądz.